niedziela, 30 grudnia 2012

zakręć proszę kran z czasem, kapie
przecieka, ucieka

sąsiedzi pod nami mają powódź
czasu zbyt wiele
i udziela się to nawet tym z naprzeciwka
rozciągnęli czasoprzestrzeń

czasem z naszego kranu

patrzą przez okno całe dnie
przepalając płuca kolejnymi papierosami
patrzą ciesząc się czasem
który nam wyciekł

dokręć ten kran wreszcie!

czwartek, 27 grudnia 2012

widzisz?

nie jest Parką, ale i tak mówi, że

plotę trzy po trzy ludzia, zrobię z was wszystkich
uplecioną sieć, złapię was w was samych

z ludzkości
z kości i z nas

ona

splącze wszystkich nas
i tak już nie wyjdziemy z tego bagna
w całości

 a może to ono, a może
to my sami się plączemy
          w kółko

na oślep bez składu

poniedziałek, 24 grudnia 2012

wtorek, 11 grudnia 2012

zaraz rozszarpię świat na strzępy

wyjdę z siebie stanę obok

zagryzę

swoje wargi
nic już mówić nie będę

poniedziałek, 10 grudnia 2012

wszyscy z czasem
nauczymy się
nienawidzić aż miło
do samego szpiku

z całą pasją i zapamiętaniem
tak namiętnie nienawidzić

a potem przyjdzie nam
do głowy
i serca

czysta obojętność
zakrapiana lekkim gniewem

piątek, 7 grudnia 2012

Panna Choleryczka

Panna Choleryczka
niech to cholera ją wreszcie weźmie,
niech to zemrze,
albo nie,
niech przepadnie
daleko od ludzi
bo taka z niej
Panna Choleryczka

że nas wszystkich czerwonka
zaraz złapie

na głowie stoję
a nie to tylko świat
obrócił się do góry
nogami moimi w powietrzu
macham rękami
też jakby tak
dziwnie jest
ale może to jest
normalność

wreszcie?

niedziela, 2 grudnia 2012

Ten-Który-Wiecznie-Narzeka

- Phhrrr! Phhhrr, phi, phee! Co za noc, co za koszmar, phrrrr! - kotołak ze wstrętem i irytacją powarkiwał, starając się zwinąć w kłębek, by nie tracić cennego ciepła. Faktycznie, noc była jak z koszmaru. Ciemna, bezksiężycowa, zimna, deszczowa i wietrzna. Kotołak leżał sobie właściwie przed kominkiem, w samym centrum ciepłego, przytulnego i suchego domu, co bynajmniej nie przeszkadzało mu oddawać się swojemu ulubionemu zajęciu – narzekaniu. Stwór narzekał niemal zawsze i wszędzie, przy każdej okazji. Co złośliwsi szeptali, że będzie zrzędził na własnym pogrzebie. (Na pewno nie będzie mu się podobał kolor trumny ani miny żałobników.) Szeptali, gdyż Ten-Który-Wiecznie-Narzeka (tak, nikt już poza nim nie pamiętał jego prawdziwego imienia, wszyscy nazywali go właśnie w ten sposób, natomiast sam zainteresowany nie chciał nikogo oświecać w tej kwestii, miał tym sposobem dodatkowy powód do narzekania) słynął z najciętszego języka w okolicy bliższej i dalszej. Niewielu było śmiałków, którzy próbowali naśmiewać się z niego twarzą w twarz. Ale skończmy już z tym zbaczaniem z tematu, naszego bohatera poznamy sobie lepiej po drodze. A raczej przed kominkiem. Rozpalonym kominkiem, przed którym leżał sobie puszysty, wełniany chodnik. Mimo to kotołakowi było zimno. Może nawet nie zimno – on zwyczajnie się trząsł z irytacji i złych przeczuć. Był w dziwnym dla siebie, nieznanym stanie, co jeszcze bardziej pogłębiało jego zdenerwowanie – nie chciało mu się narzekać. Od dwóch dni zrzędził tylko z przyzwyczajenia, dla zasady.
- Co się ze mną dzieje?!? To na pewno te dzieci. Dosypały mi czegoś do meliski. Albo do kawy. Zmieszały z ciasteczkami. Rozważmy to na chłodno – nie jestem zadowolony z wielu rzeczy, to fakt (na przykład w tej chwili brakuje mi poduszki i kubka kakao, a wiatr paskudnie tłucze się o szyby), ale nie jest to dla mnie jakimś tam priorytetem, nie czuję żadnego zadowolenia z wyrażania braku zadowolenia, to straszne. Tak poważnie rzecz biorąc, jedyną rzeczą, która mnie teraz rzeczywiście i słusznie irytuje jest to, że nie mogę zasnąć, gdyż pogrążam się w jakiś bezsensownych rozważaniach pod tytułem „Dlaczego narzekam tylko z nawyku i z jakiego powodu nie sprawia mi to dawnej radości”. Czuję się, jakby całe moje moje życie straciło sens. Co innego można robić, co innego umiem robić? Przecież narzekałem od zawsze, odkąd pamiętam! Myślę, że to wina niedoboru snu. Mój kochany głupi mózgu, skończ wreszcie. Daj spać. Wyśpisz się, wszystko wróci do normy, znowu wróci stary, znany Ten-Który-Wiecznie-Narzeka, prawda? - kotołak jeszcze długo przewracał się z boku na bok, wiercił, kręcił się, aż w końcu wstał i przyniósł sobie poduszkę. Zasnął po kilku sekundach.
- Wszystko będzie w normie, znowu będę szczęśliwym narzekającym, wszystko wróci jutro do normy... - mamrotał optymistycznie przez sen, leciutko mrucząc, jak na kotołaka przystało.
Ranek był słoneczny i cichy, w kominku co prawda wygasło, ale popiół nadal oddawał nieco przyjemnego ciepła.
- Jaki piękny dzień! I jak słonecznie! Tfuu, co ja gadam! Brrr, jak zimno! I głodny jestem, niewyspany zresztą też. Nie, tego już za wiele. Najwyższy czas udać się do specjalisty, ile można zachowywać się tak dziwnie! Grrr... Phrrrr, phi, pffff!!! - Ten-Który-Wiecznie-Narzeka odwrócił się na plecy i zapatrzył w sufit.
- Trzeba iść, ale jak bardzo mi się nie chce. Co to za zwyczaje, żeby niewyspane, głodne, zmarznięte i nieszczęśliwe kotołaki z zaburzeniami nastroju i straconym sensem egzystencji zmuszać jeszcze do wstawania przez niedokładanie do kominka, co za świat, co za czasy. -
Wszystko powoli wracało do normy.

piątek, 30 listopada 2012

Cześć, jestem dziś Niesobą.
Nieosobą.
dziwnie mi i tłukę kubki
i nie znam swojego odbicia

kim jest ten człowiek tam?
i dlaczego to podobno ja?

Cześć, jestem Niesobą.

czwartek, 8 listopada 2012

Dziękuję, padnij z dumy.

Cześć, boję się.
Tak, przyznam się wreszcie, boję się.
Chciałabym wrzucić się do pralki i wyprać się z tego strachu, lęku, goryczy, tej wiecznej obawy, że się pokaleczę, z tego głupiego, przewrażliwionego mechanizmu obronnego, tej jeżowej skorupy, kolczugi, którą chronię się przed wszystkimi wyolbrzymionymi i wyimaginowanymi strachami, tej całej ironii i sarkazmu, który teraz jest mi potrzebny jak tlen, którym chronię się przed tymi wszystkimi ludźmi i tymi strasznymi rzeczami, których jest tak okropnie dużo, że aż strach, i którą to skorupą biję wszystkich wokół starając się ich odgonić ode mnie zanim cokolwiek zdążą uczynić (a zawsze boję się, że zrobią mi coś złego, ale nie świadomie, tylko tak przypadkiem, z nieuwagi, z niewiedzy, tak przy okazji), i którą to skorupą kolczastą tłukę wszystko i wszystkich, gryząc i warcząc i nawet jeśli ktoś jest miły, to mu nie ufam i boję się, i jeśli nawet jestem miła, to w taki odstraszający, przygnębiający, chory sposób, niszczący i teoretycznie ponoć chroniący, a tak naprawdę zamykający w małym światku strachu, aż Ci za to podziękuję, że straciłam zaufanie do reszty i nie mogę go znaleźć, za nic wykrzesać, nie mogę, nie umiem nic z tym zrobić, nie wiem co, jak, kiedy, dziękuję, wyrazy szacunku i wdzięczności po wieki, padnij z tej dumy z siebie, dziękuję.

poniedziałek, 15 października 2012

ciekawość
i ta nieporadność
ponoć urocza
wychylam z nory
nieśmiało wysuwam nos na zewnątrz
starając się go sobie nie przytrzasnąć drzwiami
tak cicho tak radośnie jakby nigdy nic się
nie stało

znów ufam.

"Jestem zmęczona byciem zmęczoną, pomyślała. I złą."*


* cytat pochodzi z książki Ninni Schulman "Dziewczyna ze śniegiem we włosach"
tylko zmarnowanego czasu
zbyt wiele
zbyt dużo
błądzenia
szukając
czegoś, co kiedyś żywe
ale od dawna
jest martwe

piątek, 28 września 2012

wszystko wynika ze strachu

nie boję się myszy
ani ciemności
psów
owadów
potworów spod łóżek
wysokości
i nawet wojny atomowej się nie boję

ale za to
boję się ludzi
i ich reakcji
ich istnienia

nie. boję się siebie
kolejny dzień
do niczego
niepodobny

znów mi pękło
lustro
zapominam żeby nie patrzeć

trudno

nie jestem
sobą
kolejny dzień

nie przypominam
niczego

znów

sobota, 8 września 2012

oddam niepotrzebny
worek strasznych snów
wybudzających nad ranem
zabierających spokój

odejdź wreszcie na dobre
a kysz.

czwartek, 6 września 2012

"A potem coś we mnie umarło"

jestem Feniksem

ale cała z popiołów nie powstałam

jednak

bez zbędnego balastu
lepiej się fruwa

zmartwychwstania całości nie będzie

piątek, 17 sierpnia 2012

zapomniałam jak bardzo
niepamięć jest słodka
i ulotna
jest lepka i oplątuje
zamotałam się

to słodkie niepamiętanie
zamotanie ulotne
gonitwa za cieniem
czy też spokojem

czwartek, 26 lipca 2012

Wszystko ze mną w porządku. Tylko mój dom chyba wilcy zjedli.


Znacie to okropne uczucie, gdy patrzycie na jakiś znajomy widok i czegoś wam brakuje? A potem okazuje się, że ścięto drzewo, zabrano ławkę czy stary bilbord reklamowy. Gorzej, jeśli po tych trzech ciężkich minutach myślenia wreszcie do ciebie dotrze, że zniknął twój dom. No tak, dom. Miejsce, gdzie sobie mieszkałaś z rodziną (albo mieszkałeś, mieszkałyście, mieszkaliście, wstawcie odpowiednią dla was formę i czytajcie dalej), trzymałaś kota, ukochaną kolekcję książek i skitrane pod łóżkiem ciasteczka na czarną (albo płaczliwą) godzinę (w miejsce tych rzeczy wstaw odpowiednie dla siebie rekwizyty). No nie ma. Zajeżdżasz sobie rowerem pod dom, oj przepraszam, w miejsce, które jeszcze dwie godziny temu było miejscem PRZED twoim domem, patrzysz, patrzysz i... nic. Domu nie ma. I nie ma żadnego spektakularnego pustego śladu, żadnych wystających z ziemi rur, śladów po fundamentach, płacząco-lamentujących dzieci, złowieszczo latających kruków czy tym podobnych uroczych akcesoriów. Zwyczajnie okazuje się, że zarośnięty krzakami, ogrodzony plac z zieloną bramą, który do tej pory graniczył z twoim domem jest dwa razy większy. Tak zwyczajnie, dwa razy większy. I nic, poza twoją pamięcią, nie wskazuje na to, że tam był dom. Twój dom. Rozglądasz się z rosnącym przerażeniem, szczypiesz po ramionach, próbujesz sprawdzić, czy tam brama faktycznie tam jest, że to nie są nowe drzwi czy coś w ten deseń, kręcisz się w kółko, masz wrażenie, że to jakiś koszmarny sen, głupi kawał, nie wiem, kumple dosypali ci czegoś do meliski i masz teraz zwidy, trafiłaś do bliźniaczego miasta, które od twojego różni się tylko brakiem twojego domu, nie wiesz, masz ochotę wrzeszczeć i zwinąć się w kłębek jednocześnie, nie wiesz co robić. Sterczysz z tym rowerem jak głupek i się gapisz. Idzie sąsiad z naprzeciwka. Na pytanie co tu się stało i gdzie jest twój domek patrzy się na ciebie z zaciekawieniem połączonym z lekką pobłazliwością – Jaki dom? - Gdzie? - Tutaj? - Przecież tu zawsze był ten pusty plac. - Dom? Hm, był tu godziną jakiś facet, upierał się strasznie, że tu był dom, ale go zabrali na sygnale. - Gdzie? Tam. - Tu macha ręką w kierunku pobliskiego miasta, mieszczącego znany szpital psychiatryczny. - A Ty? Na pewno dobrze się czujesz? -
Tak. Wszystko ze mną w porządku. Tylko mój dom chyba wilcy zjedli.

niedziela, 22 lipca 2012

zróbcie mi proszę lobotomię
skończę wreszcie
ten uroczy festiwal autodestrukcji
o tak
będę szczęśliwa nieświadoma

bo głupia już jestem
moja hipokryzja
kiedyś mnie zabije
na pewno zniszczy
i to moje udawanie
na każdym kroku.

Nie, nie jestem silna.

Nie, nie jestem.
mam wrażenie
że dzisiaj umrę

ale nadal będę
chodzić, rozmawiać
teoretycznie będę
żyć.

Bo będę nie będąc. tak zwyczajnie. znów
chłodno mi
  chłodno chłodno chłodno
      umieram
 tu  teraz  tak
bez powodu
   powodu
nie trzeba
zimno zimno idź
mi z oczu
albo nie, przestań
uciekać
nie wiem
zbyt słaba jestem
zwyczajnie nie dam rady
nie umiem, przykro mi
jak zawsze
ot tak
a chcę li tylko nic
zwyczajnie.

wtorek, 26 czerwca 2012

Panna Głupia

Panna Głupia
ma zawsze szczęście
bo tak już jest

obudzi się nagle
i stwierdzi
że przecież nie jest źle

Panna Głupia
jest szczęśliwa

piątek, 22 czerwca 2012

oddajcie mi z powrotem
coś czego nigdy nie miałam
i mieć nie będę
a może lepiej nie

za bardzo się boję

wtorek, 19 czerwca 2012

jestem przekorą w płynie
i zła bywam
niespecjalnie ustępliwa
wiedźma jestem

zejdź mi z powiek, jeśli łaska
t e r a z

poniedziałek, 21 maja 2012

stuku stuku stuk
hop hop hop
o i trzask
och, nie przejmuj się, to tylko serce
i tylko moje
nie ma o czym mówić

sobota, 12 maja 2012

płynę gdzieś w błękicie
nad moją głową
nie spadnę

gdzieś się zatrzymam 
o tutaj
tak będę siedzieć
i patrzeć
bo przecież nawet ja
to potrafię

i oby niebo nie spadło mi na głowę
koniec świata był już siedemnaście razy
dziś nie jest czas ani miejsce na takie wybryki
(bo nawet końce świata mogą się w końcu znudzić)
więc dziś nie będzie już żadnego
nie dziś

och. nie wyjdę
dobrze mi tu
w moim pokońcoświatowym bunkrze
tak będę siedzieć. och tak 

cóż podziwiam odwagę doprawdy. 
ale nie wyjdę
bunkier jest miły.

środa, 2 maja 2012

Panna Kronopio

jestem kronopiem
więc mam pełne prawo
się nieludziować

zbyt dużo tu
fam i nadziei
i ludzi zresztą też
a nie. człowiek to gatunek
na wymarciu

nie jestem człowiekiem
jestem kronopiem

sobota, 28 kwietnia 2012

szare błękitne niebo
o, pada, nie, jest sucho
nie powiem już nic
nie ma sensu
och, odsłanianie siebie jest zbyt bolesne
zbyt zbytnio
och, jak słodko
zejdź mi z oczu
stoisz mi na powiekach
to boli
brakuje mi powietrza
duszę się wśród ludzi
aspołeczność
to stan mój
naturalny

wtorek, 24 kwietnia 2012

błądzisz błądzisz błądzisz
jak my wszyscy
potykam się
w labiryncie szklanych ścian
i szukam znaczeń
wśród pustki i kłamstw
i nie znajdę nic
przynajmniej do wtorku
i nie tutaj

piątek, 13 kwietnia 2012

i cisza
i pustka
całkowity spokój
bo przecież wiem
i wiedzieć chcę
że mało co ma sens

a na pewno nie ma sensu
tutaj, tam i jeszcze tu
więc mogę spać spokojnie
wiem

piątek, 6 kwietnia 2012

może

może mam gorączkę
a może to zwykłe lęki hipochondryczne
może mi tylko zimno
a może zamarzłam na zawsze
może tylko uzupełniłam niedobór magnezu
a może już nie umiem zapominać
może brakuje mi czekolady
a może mi smutno
może jestem tylko niewyspana
a może moje wewnętrzne ja
uciekło
i wyje gdzieś w mroku
odpływam
gdzieś daleko
za horyzont
gdzie przestanę żałować
i gdzie rzeczy mają realny kształt
gdzie czas nie żegluje wokół głowy
i nikt nie pyta o ludzi
zjedzonych przez nosorożce

niedziela, 1 kwietnia 2012

już czasem tylko myślę
ale rzadko i krótko
bo po co i na co
już czasem tylko tęsknię
trochę za człowiekiem
którego już nie ma
a którym byłeś

środa, 28 marca 2012

Moja radość
ze mnie wykipi
kiedy się wyśpię

wiesz, mam spokój
wewnątrz
na zewnątrz przysypiam
odzyskiwanie spokoju
jest męczące

wtorek, 20 marca 2012

co jeśli, jeśli
właśnie co?
i cóż mam z tym począć

nie ma jeśli i nie ma co
nie ma i już
i nie będzie
jeśli nic się nie zmieni

poniedziałek, 19 marca 2012

Obudź

Obudź mnie.
byle nie za szybko
powoli delikatnie
a może nie
nie budź mnie, nie
chcę spać
nie chcę widzieć
jestem zbyt słaba
nie mam siły
muszę odespać
cały świat

Jaszczurka

jestem jaszczurką
szukam słońca
a może ciepła
czy ja jestem ciepła?
czy ja jestem?
czy
jaszczurka może istnieć
tak sobie zwyczajnie
i z dumą mówić, że nie wie?
jestem jaszczurką, nie wiem
jestem
bardzo śpiąca
i lekko głodna
mało zorientowana w rzeczywistości
wygrzewam się na słońcu
próbując się pozbyć całego chłodu
który nadal we mnie tkwi
nie, nie nic
nadal
jestem
i nic nie chcę zmieniać

sobota, 10 marca 2012

mała paczuszka
starannie opakowana
pochodzi z mojej głowy
a może z wnętrzności
możliwe
ma kilka wyraźnych etykietek
napisanych pewną ręką
dużymi literami
"Nie dotykać. Nie myśleć.
Było minęło nie wróci. Wyrzucić."

mała paczuszka
leci w powietrzu
za oknem

wtorek, 6 marca 2012

Nie wiem nie wiem
już nic
nie wiem
waham się nie wiem
może kiedyś pomyślimy
a może już nigdy myśleć
nie będziemy
Rzuć na podłogę wszystkie moje słowa
Nie wahaj się nie
Nie czekaj wyrzuć nie pamiętaj
Nie myśl nie rozważaj
Uciekaj
słowa i tak Cię znajdą

środa, 29 lutego 2012

i nigdy nie powiem
wszystkiego
bo zawsze zostanie
na dnie szklanki choć kropla
te parę słów, o których zapomnę
i zawsze schowam te kilka liści pod śniegiem
i zawsze coś uwięźnie mi w gardle
nie wykrztuszę nie powiem
nigdy wszystkiego

niedziela, 26 lutego 2012

może miała ładne oczy
a może całkiem pospolite
nie wiem, nie widziałam
ale wiem, że
rozwaliła mu duszę na kawałki
tak zwyczajnie się roześmiała
tylko i aż
mam lat 5 i 30
tak pół na pół
jednocześnie
rozsądku czasem tyle co ta ściana
doświadczenia/za/mało/dużo/wcale
obsesyjnie nadaję nazwy
potworom i strachom spod łóżka
i zamiast rozumu mam
kopnięte poczucie odpowiedzialności

niedziela, 19 lutego 2012

Milczę

nawet nie wiem
ja sama
jak bardzo tak bardzo
sobą gardzę
milczę
nic nie mówię nic nie widzę nic nie czuję
milczę
nie patrzę w lustro nie ma sensu
nie ma gardzę sobą

czas pogardy milczenia goryczy
jak długo

środa, 15 lutego 2012

Panna Absurd

Panna Absurd
odlicza czas
kanapkami z dżemem o smaku drewna
mierzy dokładnie każdy swój krok
kolejnymi godzinami nonsensu
myśli śrubkami
spadła jedna śrubka tam zakrętka
nie to było szydełko
albo może rękawiczki
ubieraj się ciepło
a może trzymaj
kronopio obserwuje
nie jest zbyt zadowolony
zgubiłaś poczucie sensu
a może interpretację
znajdź streszczenie wśród
drzew pooddychaj szybko
zaraz zabiorę tlen żyjesz przecież miłością
nie jest potrzebny tak jak ten but
czy kaloryfer może obtłuc sobie żebra
rozwiewasz mi twarz jak sople nad trawnikiem

Panna Absurd

poniedziałek, 13 lutego 2012

i zobaczyłam pustkę
albo otchłań
nie wiem, nie jestem pewna
co to było
spojrzałam w głąb siebie
nie nie niemożliwe
stajemy się tymi, których
zawsze się baliśmy
bądź też nie stajemy się
jesteśmy już teraz
tak na zawsze
do kolejnej zmiany

sobota, 11 lutego 2012

podpal stos słów
ogrzej się
choć na chwilę
słowa są tak egzotermiczne
tak ciepłe

garstka popiołu jest
tutaj tu tak tu
słowa szybko płoną

piątek, 10 lutego 2012

cichy zapach melisy
prawie szept
spokojnie spokojnie
nie drżyj
tak widocznie
cichy zapach melisy
nie drżyj nie
nie rozrywaj
się

poniedziałek, 6 lutego 2012

sobota, 4 lutego 2012

absolutnie urocze
fascynująco zajmujące
i jakże urzekające
och, cudownie
i co jeszcze?
tak, oczywiście
że wiem
co innego mam robić?

czwartek, 2 lutego 2012

ona dla zasady rozwala wszystko wokół
i dla zasady nie powie nic
dla zasady nie płacze
dla zasady jest
tak jakoś milczy

Zapora

zapory opory i mury
mają to do siebie, że
czasem często zbyt często
pękają rozpadają się w drobne kawałeczki
jak i bariery mechanizmy obronne i trzask

sobota, 28 stycznia 2012

patrzę na siebie
z wysokości minus 20 stopni Celsjusza
obserwuję się z dystansem
z perspektywy chłodu

faktycznie, na zimno
wygląda to nawet bardzo
zabawnie

czwartek, 26 stycznia 2012

już nie zapukam
ani się nie przywitam
już nie napiję się z Tobą herbaty
ani nie opłuczę kubka w zlewie
już nie zapytam, co słychać
ani nic nie opowiem
już nie będę przepraszać
że tak rzadko (za rzadko) przychodzę
już nie przytulę
już nic nie zrobię

już Cię nie ma

pozostała mi tylko nadzieja,
że może kiedyś Cię zobaczę

wtorek, 24 stycznia 2012

cały czas jestem
żywa tak cały czas
bez przerw w dostawie energii
bez nagłych awarii
bez żadnych łzotoków wewnętrznych
i zewnętrznych

jestem żywa
oddycham pulsuje mi krew bije serce
bez przerw bez zastojów
bez katastrof
wyjdź z mojej głowy
drzwi są tam
nie jest to zbyt
skomplikowane
nawet ociera się to o
banał
widzisz?
zwyczajnie
wstań, podejdź i
wyjdź. szybko
rozszarpuję każde
zdanie na strzępy
słów
tak topornych mimo
wszystko słowa
rozbijam o twardą
powierzchnię
rzeczywistości mielę
litery na drobny
proszek akceptacji
może być może

piątek, 20 stycznia 2012

jestem ciekawa
czy jeśli będę
krzyczeć aż po
horyzont
to czy mnie usłyszysz
być może pytanie
winno brzmieć czy ty
chcesz m(nie)
usłyszeć

Panna Zła

Panna Zła jest zła
na siebie wie jak nie
wie dlaczego zbyt
wiele orwellowskich
pytań raczej
stwierdzeń ma w
głowie zbytnio
kontroluje swoje
emocje zbytnio
analizuje zamiast
ignorować
Panna Zła czasem
nienawidzi swoich
uczuć

Panna Milcząca

Panna Milcząca
nie chce już nigdy
więcej odsłonić
swojej duszy za
bardzo ją to boli nie
chce więcej mówić
będzie milczeć
więcej już nie chce
się ranić

Panna Nie Całkiem Obojętna

Pannę Obojętną
właśnie coś ukłuło
tak przenikliwie
to była raczej myśl
I Panna Obojętna
zrozumiała
udawała i udawać będzie
do skutku

Panna Nie Całkiem Obojętna

Panna Obojętna

Panna Obojętna
wzruszyła ramionami
i poszła

śpi spokojnie
nie płacze nie krzyczy
jest czystą Obojętnością

poniedziałek, 16 stycznia 2012

burza wewnątrz
a na zewnątrz
zbyt wiele ciszy
i niedopowiedzeń

tak, zjem Cię
oczywiście
nie mam nic lepszego do roboty

niedziela, 15 stycznia 2012

świta po południu
mi nad głową
a może w środku

co z tego, że rozumiem
wiedza to nie wszystko

czasem potrzeba jeszcze spokoju
w tym całym chaosie

nie rozdrapuj mi duszy niewiedzą
wiedzą też nie próbuj

piątek, 13 stycznia 2012

Panna Zamarzła

Panna Zamarzła
pewnej zimy
już się nie rozmrozi
zbyt szybko

długo będzie soplem
mrożącym krew w żyłach
dzień w którym
odkryłam że jak zwykle
wszystko się układa
(w taki labirynt
 bez wyjścia)
a ja jestem tylko
(taka zamglona)
gdzieś tam
Uprzejmie proszę
o zniknięcie
za zimno mi tutaj
zbyt chłodno
zbyt obco
zbyt źle

czwartek, 12 stycznia 2012

końce świata
nigdy nie są
zbyt spektakularne
ani nie przychodzą zapowiedziane

za to
lubią się powtarzać
zamarzłam

ostatnia z iskierek zgasła

jestem czystym chłodem

zamarzłam na dobre

jeszcze chwilę będę drżeć
a potem

zastygnę w lodowym bezruchu

zamarzłam

piątek, 6 stycznia 2012

kopia zapasowa myśli
zawsze czeka pod szafką
zapakowana na wypadek
nagłego popłochu

amnezja nigdy
nie będzie możliwa

czas dziur w pamięci
zakończono dawno

przynajmniej w teorii

wtorek, 3 stycznia 2012

czas leczy rany
chyba może oby
tak jakby

nie boli mnie nic

a może zwyczajnie 
zgubiłam myśli
i uczucia